Strachy Na Lachy : Piła Tango

Rock / Pologne
(2005 - SP Records)
En savoir plus

Les paroles


1. STRACHY NA LACHY

Meine liebe dammen und meine liebe herren
Pod klub już dojechał sprzęt legendarnym kontenerem
Chłopakom się gotuje w butach
A laskom cieknie ślina
Dobry wieczór czołem i cześć
Przedstawienie czas zaczynać!
Powracający o świcie
Ten z nosem i
Mityczny mi też
Mandaryn
Kieras i
Lo
Nie myślisz już o smutkach bo...
Wciągasz melodii sztachy
Witają ciebie
Strachy na lachy
Strachy na lachy
Strachy na lachy
Strachy na lachy
Meine liebe dammen und meine liebe herren
Piłasound as fuck!
Leci numer za numerem
Fajnie jest tutaj być
Potem opowiesz o tym reszcie
A oni już na scenie są
Grają koncert w twoim mieście
Powracający o świcie
Ten z nosem i
Mityczny mi też
Mandaryn
Kieras i
Lo
Nie myślisz już o smutkach bo...
Wciągasz melodii sztachy
Witają ciebie
Strachy na lachy
Strachy na lachy
Strachy na lachy
Strachy na lachy


2. DZIEŃ DOBRY KOCHAM CIĘ

Bo chodzi o to by od siebie
Nie upaść za daleko
Jak te dwa łyse kamienie nad rzeką
Chodzi o to
By pierwsze chciało słuchać
Co mu to drugie
Powiedzieć chce do ucha:
Że po mej głowie?
Czasem się ich boje -
Chodzą słowa nie do powiedzenia...
Nie-do-powiedzenia
Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej dzień dobry
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Dzień dobry
Kocham cię
To zapyziałe miasto niech o tym wie
Tu chodzi o to by od siebie
Nie upaść za daleko
Kiedy długo drugie
Nie widzi pierwszego
Bo gdy siedzi człek samemu
Z czarnymi myślami
Człowiek rzuca słuchawkami
Rzuca słuchawkami
Bo chodzi o to by od siebie
Nie upaść za daleko
Nawet jeśli czasem między nami wykipi mleko
Choćbyś nawet i wieczorem zasypiała zdołowana
Chciałbym ci zaśpiewać z rana
Móc ci zaśpiewać z rana
Kochana...
Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej dzień dobry
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Dzień dobry
Kocham cię
To zapyziałe miasto niech o tym wie
Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej jeszcze więcej jeszcze więcej
Dzień dobry
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Para-twoje
Para-moje
Onomatopeiczne
Paranormalne
Paranoje
Dwoje


3. JEDNA TAKA SZANSA NA 100

To zaczęło się
Na przystanku przy operze
Zrozumiałem w mig
Pod swetrem serce mi mocniej zaczęło bić
Październikowy dzień
Tramwaj ze studentami...
Październikowy sen
Co był o pięter sto nad innymi snami
Może powinniśmy odpowiedzieć sobie sami
Kiedy zaczęliśmy się dotykać spojrzeniami
Że ten cyrk i te historie nie są dla nas...
Że nam się krzyknąć nie udało...
Że to dziś jest nasza
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
...
Wiosna już dorosła
Naboje ma w kieszeniach
Ciśnie mnie tej wiosny sznur
Jesieninowski sen majem mi pojesieniał
180 raz
Przystanek przy operze
180 deszcz
Gdy brak języka w gębie – na nic są pacierze
Może powinniśmy odpowiedzieć sobie sami
Czy lepiej być latającymi talerzami
Może lepiej będzie nas w historii tej nie szukać...
Chociaż licho szepcze nam do ucha
Że to się dzieje dla nas
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Kiedy tak jedziesz sam tramwajem
Skąd możesz wiedzieć to że
Jedna taka szansa
Zdarza się jeden raz na sto
Jeden raz na sto?
Jeden raz na sto!


4. MORALNE SALTO

Z krucyfiksu co noc
Patrzy się na nią
Kiedy składa na pół
Sukienkę tanią
Nie powie nic kiedy znów
Włoży ją rano
Wszystko już o niej wie
Tani stróż anioł
Drugi rok stoi tam
Za firanką
Nie wybaczy mu że
On poszedł z tamtą
Wylało się na stół
Moralne salto
Smutna historia ta
Z dominantą
Snów dziwnych ma pięć
Jak palców jej pięć u dłoni każdej
Ściera swój uśmiech ze starych zdjęć
Jego uśmiechu część
Głodne oczy nakarmi
Dobrze wie już że my
Się nie dzieli przez trzy
Z młodszymi koleżankami i
Jeśli już ktoś dziś puka w jej drzwi
To z całych sił tylko
Przeciąg trzaska złudzeniami
Mocniej wtuli się w koc
W czarnej godzinie
Nie policzy tych łez
Zostały w kinie
Pożegna ją dym ze świec
Popiół w kominie
Z krzyża zszedł dziś w tę noc
Nie będzie przy niej
Ona coraz śmielszą ma chęć
W kuchni palnik z gazem
Sama sobie wydaje się tłem
A życie jej puszcza się płazem
Ona przeklina ten dzień
I siebie przed ołtarzem
Nie pytaj mnie skąd o tym wiem
Opowiem ci o tym innym razem...
Snów dziwnych ma pięć
Jak palców jej pięć u dłoni każdej
Ściera swój uśmiech ze starych zdjęć
Jego uśmiechu część
Głodne oczy nakarmi
Dobrze wie już że my
Się nie dzieli przez trzy
Zwłaszcza z koleżankami
Jeśli już ktoś dziś puka w jej drzwi
To z całych sił tylko
Przeciąg trzaska złudzeniami
Nie fajnie jej z tym
Nie pytaj czy jej fajnie


5. NIECODZIENNY SZCZON

Tam na kościelnej wieży
Milczał zaklęty dzwon
W tym mieście, w którym mieszkał kiedyś
Niecodzienny szczon
Żyła w nim wredna panienka
Niemy czarny kwiat
Wieczorem pod oknami chłopak jej śpiewał tak:
To moje imię jest
Andaluzyjski pies
Pukam do twoich drzwi
Od zmierzchu aż po świt
Ona jedna słuchać nie chciała
Głucha na pieśni czar
Ona jedna w głos się śmiała
Brała wszystko za żart
W lesie – na szczurzych łąkach się utopił szczon
Wtedy na kościelnej wieży usłyszano dzwon
Zaszumiały o tym drzewa
Zaśpiewał ludziom wiatr
A nieobecne echo powtarzało tak na świat::
To moje imię jest
Andaluzyjski pies
Pukam do twoich drzwi
Od zmierzchu aż po świt
Ona jedna słuchać nie chciała
Głucha na pieśni czar
Ona jedna w głos się śmiała
Brała wszystko za żart
Cała trwoga mieszka w śmierci stogach
Diabłu się spodobał
Niecodzienny szczon
W żadnej części...
W jej spisie treści się nie mieścił
Coma -
Poczuł jej aromat z kostuchowego łona
Niecodzienny szczon
W dalszej części
Nie ma go w tej opowieści
Słowa tej piosenki
Pisano na kominach
Słyszał o niej także
Uliczny kataryniarz
Znała ją na pamięć
Cała ludność okoliczna
List do pokoleń....
Legenda uliczna
Cała trwoga mieszka w śmierci stogach
Diabłu się spodobał
Niecodzienny szczon
W żadnej części...
W jej spisie treści się nie mieścił
Coma -
Poczuł jej aromat z kostuchowego łona
Niecodzienny szczon
W dalszej części
Nie ma go w tej opowieści


6. CO SIĘ STAŁO Z MAGDĄ K.

Jedno z tych pięknych miast
Co dzień piwo, co pół roku cyrk
Na ulicy zapytałem w nim
Co się stało z jedną Magdą k.
Człowiek który sprawę znał
Bez potrzeby nie otwierał ust
Pierwszy z brzegu wskazał bar
Potem gładko w nim opowieść snuł

[Chorus]
Jedno z tych pięknych miast
Co się stało z Magdą k.
To był maj, sam pan wie
Jak to jest z młodymi w taki czas
Młode koty lubią włóczyć się
Była z nimi i ta Magda k.
Obok w parku krzyknął ktoś
Jakby przerwać chciał perkusji trans
W dyskotece ruch był jak co dnia
Była z nimi i ta Magda k.

[Chorus]

Potem był zwykły sąd
Mamy w roku kilka takich spraw
Mogła mówić: „nie widziałam kto”
Zmarnowała chłopcom siedem lat
Później wyjechała stąd
Aby zmazać grzech i zatrzeć ślad
Wszyscy mieli jej za złe
Że tu jeszcze jest ta Magda k.

[Chorus]

Nie ma sprawy Magdy k.



7. PIŁA TANGO

Oto historia z kantem co podwójne ma dno
Gdyby napisał ją Dante
To nie tak by to szło...
Grzesiek Kubiak, czyli kuba rządził naszą podstawówką
Po lekcjach na boisku ganiał za mną z cegłówką
W pile było jak w Chile każdy miał czerwone ryło
Mniej lub bardziej to pamiętasz? Spytaj jak to było
W czasach gdy nad piłą jeszcze latały samoloty
Wojewoda śliwiński kazał pomalować płoty
Potem wszystkie płoty w pile miały kolor zieleni
Rogaczem na wieżowcu piła witała jeleni
Statek piła tango
Czarna bandera
To tylko piła tango
Tańczysz to teraz
Płynie statek piła tango
Czarna bandera
Ukłoń się świrom
Żyj nie umieraj
Gruby jak armata Szczepan błąkał się po kuli ziemskiej
Trafił do ameryki prosto z legii cudzoziemskiej
Baca w Londynie z buchami się sąsiedzi
Lżej się tam halucynuje, nikt go tam nie śledzi
Karawan z Holandii. On przyjechał wreszcie
Są już kula, czarny dusioł – słychać strzały na mieście
Znam jednak takie miejsca gdzie jest lepiej chodzić z nożem
Całe górne i podlasie? Wszyscy są za kolejorzem
Płynie statek piła tango
Czarna bandera
To tylko piła tango
Tańczysz to teraz
Płynie statek piła tango
Czarna bandera
Ukłoń się świrom
Żyj nie umieraj
Andrzej kozak, mandaryn? Znana postać medialna
Tyci przy nim jest kosmos, gaśnie gwiazda polarna
Jest tu siwy, który w rękach niebezpieczne ma narzędzie
A kiedy siwy tańczy – znaczy mordobicie będzie
Pod tytułem u budzików chleją nawet z gór szkieły
Zbigu śpi przy stoliku, ma nieczynny przełyk
Lecz spokojnie panowie? Według mej najlepszej wiedzy
Najszersze gardła tu to mają z inri koledzy
Statek piła tango
Czarna bandera
To tylko piła tango
Tańczysz to teraz
Płynie statek piła tango
Czarna bandera
Ukłoń się świrom
Żyj nie umieraj
Nad rzeką latem ferajna na grilla się zasadza
Auta z Niemiec? Sam wiem kto je tu sprowadza
Żaden spleen i cud, na ulicach nie śpią złotówki
W pile święta jest rodzina i święte są żarówki
Nic nie szkodzi, że z wieczora miasto dławi się w fetorach
Ważne że jest żużel i kiełbasy senatora
Fajne z liceum na pola idą w świat dziewczyny
Po pokładzie jeździ jojo bicyklem z Ukrainy
Statek piła tango
Czarna bandera
To tylko piła tango
Tańczysz to teraz
Płynie statek piła tango
Czarna bandera
Ukłoń się świrom
Żyj nie umieraj
Oto historia z kantem co podwójne ma dno
Gdyby napisał ją Dante
To nie tak by to szło...


8. CZARNY CHLEB I CZARNA KAWA

(No lyrics available)


9. LIST DO CHE

Celują mi prosto w serce
Dziś kupców jest dyktatura
Oni mierzą do mnie jak do szczura
Tych złotych czterdzieści i cztery
Kod z kresek na parabelce
Zwymiotowało moje serce
Dziwna przebiła je gwiazda
Taka dziwna przebiła je gwiazda
A ty i cała twoja wiara
Zastyga krew na transparentach
Pamiętam cię tylko ze zdjęcia
Komendancie Che Guevara
Mijałem targ na sygnale
Twarz twoją widziałem wspaniale
Tam gdzie kurwy grzyby i krasnale
Na szklankach i na firankach
Aż tu pewnego poranka
Sms z okolic piekła:
Czerń dzisiaj głodna i wściekła
Tak napisała zetkin klara
Hej ty i cała twoja wiara
Zastyga krew na transparentach
Pamiętam cię tylko ze zdjęcia
Komendancie Che Guevara
Zawalił się kapitalizm
Światu but na nodze już się zapalił
W Gawroszewie robią bomby w barach
I palą hawańskie cygara
Szabadabada szabadabada
Znów modna jest broda Jezusa
Na widokówkach z nablusa znów
Odbiera wojsk paradę
Osama bin checko-laden
A ja gdy z mego snu się zbudzę
Zaraz wam zdradzę hasło
Nie pozostanę wredną wszą
W brodzie Fidela Castro
Ile ty chcesz za te szklankę
Ile ty chcesz za te szklankę
Ile ty chcesz za te szklankę
Ile ty chcesz za te szklankę
Hej ty i cała twoja wiara
Zastyga krew na transparentach
Pamiętam cię tylko ze zdjęcia
Komendancie CheGguevara
Ile ty chcesz za te szklankę


10. ZIMNE DZIADY LISTOPADY

Zimne dziady listopady proszą po koniokradach
Inne dziady z obrazów zaczynają do nas gadać
Częściej patrzę się na wschód
Chyba tam patrzę od zawsze
Gwiazdy toną w rzece znów
Brodzą kiedy noce jasne
Głośniej puka nam drzwi
Dyktatura żółtych liści
Liście które z drzew spadają
Trupy na twarzach mają
Zimne dziady listopady po deszczowych obiadach
Kiedy spełni się wróżba wtedy na wszystkim biada
Częściej patrzę się na wschód
Bo tam zima najdziksza
Bóg ma swój zimowy stół
A karły jeżdżą w rikszach
Tam gdzie zima synów swych
Wszystkich ma z albinosem
Zimę można zmylić tym
Że się ją głaszcze z włosem
Sny są tu na tak
Sny są tu na nie
Między? Jest brak
Ja o tym wiem
I ty wiesz...
Zimne dziady listopady proszą po koniokradach
Inne dziady z obrazów zaczynają do nas gadać
Częściej patrzę się na wschód
Chłopak z rysunkową teczką
Kęsy zimowego słońca
Chłopiec zajada łyżeczką
Siedem strachów stoi u wrót
Żaden głodny nie zaśnie
Strachom siedem czarnych wdów
Smaży rydze na maśle
Zimne dziady listopady po deszczowych obiadach
Kiedy spełni się wróżba wtedy na wszystkim biada
Częściej patrzę się na wschód
Mały kamyk z paleniska
Patrzę co zostało nam z
Piasecznego huciska
Tam gdzie nam zostawił bóg
Naszych korzeni resztki
Czekam aż mnie spytasz gdzie
Zakopię nasze dwie pestki
Sny są tu na tak
Sny są tu na nie
Między? Jest brak
Ja o tym wiem
I ty wiesz...


11. POGRZEB KRÓLA

Zbrodnia kara grzech litr wina
I tak historia ta się zaczyna...
W pokoju tym po szarym dywanie
Rozsypał się różaniec
Zaczął się mój żywot ze strachem
Odtąd mieszkam z nim tu pod jednym dachem
I co się gapisz przez tę klucza dziurkę...
Miałem tam niejedną schadzkę
Z niejakim Kaczmarskim Jackiem
Nurzaliśmy się w życia dożynki
Dłubaliśmy z ciast rodzynki
Mistrzów śniadania?
Tak żyła nasza kompania
Kokaina i crack na rusztach
Aż do stu finałów w ustach
Aż do dnia pewnego, wielkanocnego...
I nie pomógł żaden cudowny proszek
Ani wdowie cztery grosze
Na czarną godzinę skryte
W czarnym pasku zaszyte
W innym stadium opętania
Ostatnie swe sprzedał ubrania
Do dziś w kasie pancernej króla
Wisi jego koszula...
A wiatr jak hulał tak hula
W czarnych tiulach
U króla na dworze
Też coraz gorzej
Święte lampy gorzkim żalem lśnią na placach
Paprze się ten zgorzel
Na tym dworze
W stosie pustych kałamarzy
Schną diamentowe gęsie pióra
Naród kefir ma na kaca
Czas drugą stronę przewraca...
Do morza dusz głów wpada rzeka
Jadą tu z bliska i z daleka
Tam gdzie horyzontu schody
Ciągną się korowody
Wiezie pociąg dary dla króla
Puchar tubę i okular
Nowe są w lokomotywie koła
W tej co jeździ dookoła
Jedno wolne miejsce w tylnich rzędach
Dla pewnego dyrygenta...
Pastuszkowie mu śpiewają sto lat
4 starców w aureolach
Ciągną powietrzne sanie
Pora wypić za to spotkanie
I za duszy szaber
Hare Kriszna szaber szaber
U króla na dworze
Jeszcze gorzej
Święte lampy gorzkim żalem lśnią na placach
Paprze się ten zgorzel
Na tym dworze
W stosie pustych kałamarzy
Schną diamentowe gęsie pióra
Teraz pomęczymy kota
Nim się zacznie 3 zwrota
Więc wybaczy pan i pani
Krótko będziem was cyganić...
Na króla dworze po krzywych szynach
Sunie dziejów maszyna
Na wielkim jak świat ekranie
Ustał króla ze śmiercią taniec i
Tylko mędrcy syjonu
Nie chcą powiedzieć o tym nikomu
Strach im tak zasznurował usta
Kto...???
Kto z głośników samochodów
Przemówi do narodu?
Kiedy się ludu tego boi
Nawet ten co nad królem stoi
Komunikat bezlitośnie prosty:
Pan nasz wącha wodorosty
Zamknęły się króla powieki
Król wszedł do umarłej rzeki
I tak ślepisz przez tę klucza dziurkę
Patrzysz tak przez tę wąską szparę:
Ktoś zrywa z ręki mu zegarek
Ściągają złoty płaszcz przez głowę
Wyrywają zęby platynowe
Martwy sam palec serdeczny
Zgasł na palcu pierścień wieczny
Widzisz ten tłok piekielny w szatni???
Nikt nie chce stąd uciec ostatni
Przemykają chyłkiem pod murem
Szczur za szczurem
Sępy sznurem
Gorzej być nie może
U króla na dworze
Obce orły błąkają się po salach
Pękają na pół zorze
Słodki boże mój
Ty
Wiesz że nie mam dokąd już stąd
Spierdalać
Spierdalać
Spierdalać
Spierdalać
U króla na dworze
Słodki boże
W stosie pustych kałamarzy
Wyschły diamentowe gęsie pióra

paroles ajoutées par czeski21 - Modifier ces paroles