Kazik : Czterdziesty Pierwszy
Lyrics
CD 1
1. STALINGRAD (ADAM UND KLARA)
Adam mieszkał na Wilhelmsplatz
Po ojcu pokój tam miał
Klara pracowała w sklepie
Nieopodal, taki tam sklep
I tak od lat wyglądał ten ich mały świat
Adam pisywał czasem wiersze
Głośno czytał je gdy napił się
Klara zaś o 19 zamykała ten swój sklep
Do domu szła, by rano wrócić tam znów
Raz Adam wracał z przyjęcia
Co przez noc całą ciągnęło się
W tym czasie otwierała ten mały, własny sklep
Ich spojrzenia spotkały się i nic nie było jak przedtem
Nic nie było jak przedtem..
Nic nie było jak przedtem...
Nic nie było jak przedtem...
Nic nie było jak przedtem...
Długo się Adam z myślą woził
Przypadkiem niby spotykał ją
W końcu chłopak się odważył
Podarował jej książkę swą
Przyjęła ją, że się kryguje udając
Potem już tylko o nim śniła
I tylko o niej Adaś myśleć miał
Choć jeszcze u niego nie była
Wiedziała, że ten cud tak stać się miał
I stało się tej nocy byli dla siebie
I potem już razem mieszkali
Złączyli się na dobre i na złe
Jak bardzo się pokochali
Tylko każde z nich to wie
I to byłby koniec gdyby wojna nie zaczęła się
Wojna zaczęła się
Źle!
Takoż dziecko ze sobą mieli
Myśleli, że w końcu nie będzie źle
Ale razu pewnego o świcie
Listonosz pojawił się
Do wojska doręczył wezwanie przed śniadaniem
Adam odwołania składał
Że ma dziecko i nie należy się
Ale w końcu wyczerpał był
Wszystkie możliwości swe
Do 6 armii Paulusa
WCielili go pod przymusem
I zanim dotarli do celu
I zanim Adaś myśleć miał
W głowę sowiecki snajper
Z karabinu celnie mu dał
Klara została sama na świecie ze swym dzieckiem
Lat wiele minęło od czasu
Gdy Adaś swoje życie dał
Za rzeszę Adolfa Hitlera
I nagle pewien cud się stał
Z niewoli wrócił Franciszek, co też siłą WCielony był
Wszystko opowiedział klarze
Jak posłali ich na pewną śmierć
Niemcy w okopach zostali
A Ślązacy musieli biec
Szans Adam nie miał nijakich
Tak jak żaden z nich
Już Klara wie jak najukochańszy jej spotkał śmierć
2. BOMBA
W mieszkaniu na dole bezpośrednia akcja
Policja nakryła nielegalną plantację
Zrobiła to w porze wieczornej kolacji
Mają cztery krzaki schowane w ubikacji
W mieszkaniu na dole rewizja nadzwyczajna
Zbrodni zapobiegła jednostka specjalna
Pozorowane prace też dają kołacze
I to jest syf, ja jebie, bez dodatkowych znaczeń
Trudno docierają prawdy banalne
Trudno docierają prawdy banalne
Równo ale specjalnie
Włączam sterowanie totalne
Na dole pod klatkowską władzę dzierżą dresy
Dostałem kopa w ryj, a moje interesy
Chwilowo moje nie są, chwilowo nie są moje
Bo wszystko co moje to, że leżę i się boję
Bo leżę, a nie stoję, dawne bohatery
Imię jego czterdzieści i cztery
Czterdzieści i cztery...
W mieszkaniu na dole aberracja trwa
Aspirant wykrył, że siedmiu nasion brak
To pogarsza sytuację jest całkiem źle
Zbrodnia i kara, Ikar dobrze o tym wie
Trudno docierają prawdy banalne
Trudno docierają prawdy banalne
Równo ale specjalnie
Włączam sterowanie totalne
Trudno docierają prawdy banalne
Trudno docierają prawdy banalne
Równo ale specjalnie
Włączam sterowanie totalne
W mieszkaniu na dole interwencja wzorowa
Przed wydziałem specjalnym nic się nie da schować
Ulica wyje, ulica drży
Rośliny cztery, trzy, a chowasz się ty
Idiota szkodzi tak samo jak ze złości
Fikcyjna psiarnia u szczytu aktywności
Kretyn psuje i efekt ten sam
Co pp gestapo i ja to dobrze znam
Ja to dobrze znam
Trudno docierają prawdy banalne
Trudno docierają prawdy banalne
Równo ale specjalnie
Włączam sterowanie totalne
Trudno docierają prawdy banalne
Trudno docierają prawdy banalne
Równo ale specjalnie
Nacieki wapienne to jednak nie dyjament...
3. IDOL
Cztery pokoje, 12 groszy...
Drogi Kaziku, wiesz, mi się podobało
Ale jakoś melodii trochę w tym było za mało
Czasem miałem wrażenie, że słucham recytacji
Albo co najwyżej jakiejś miernej melodeklamacji
Co do tekstów, bo słyszałem, że sam je sobie piszesz
Dla mnie są za dosłowne, może lepiej opiszesz
Coś językiem ezopowym – czy wiesz co to takiego?
Jeśli nie wiesz – to najwyższa pora nauczyć się tego
Słowem, dostatecznie – ale musisz pracować
Zarówno jako autor tekstów, jak i ten co śpiewać
Chciałby na festiwalach, w radio i w telewizji
Tak, dużo potu cię czeka zależnie od twojej decyzji
Bo to ciężka jest robota, napisać dobre słowa
A potem jeszcze je zaśpiewać, to rzecz właściwie wyjątkowa
Ale jeśli chcesz bardzo, i poświęcić się zdołasz
To może za czas jakiś zadaniu temu podołasz
Eh, ci ludzie to brudne świnie, tak bardzo, bardzo kocham cię...
Ja wiem, że czasem są upadki i wzloty...
Ja z kolei mam uwagi innego rodzaju
Zapominasz przy swoim śpiewie o takim dobrym zwyczaju
Układania przepony, popatrz, w sposób o, o taki
Aby łatwo było osiągnąć efekt równoraki
I błąd zasadniczy, pomimo rozgłosu
Nie panujesz zupełnie nad emisją swojego głosu
Kiedy c trójkreślne zamierzasz wyciągnąć
Nie możesz tak się spinać, aby to osiągnąć
Bo wtedy przepona styka się z twoimi nerkami
I nuty mogą się wysypać wszystkimi otworami
Jakie masz w swoim ciele, ja wiem to brzmi trochę niesmacznie
Ale z takimi błędami ty niczego nie zaczniesz
Eh, ci ludzie to brudne świnie, tak bardzo, bardzo tak bardzo, bardzo
12 groszy w zębach tu przynoszę
A mi się nie podobało, jeśli przyjąć kryteria
Jakie są wymagane – to właściwie zupełna mizeria
Radziłbym ci posłuchać, wiesz, Phila Collinsa
A kup go na stadionie, bo tam cena jest niższa
Ee, wracając do meritum, to dałbym sobie spokój
Ale ty chyba lubisz śpiewać
Może lepiej jednak nie próbuj osiągnąć czegokolwiek na scenie zawodowej
Pośpiewaj se na imieninach u stryja, tak będzie na pewno zdrowiej
Dla siebie i słuchacza szeroko pojętego
Jesteś właściwie miłym chłopcem, spróbuj czegoś innego
Może jakieś modele do sklejania czy kultura fizyczna
Może wycieczka zagraniczna, albo kariera polityczna
Eh, ci ludzie to brudne świnie, tak bardzo, bardzo kocham cię
Ja wiem, że czasem są upadki i wzloty, cztery pokoje...
Będę szczery Kazimierzu – wyglądasz dla mnie jak pajac
Na łbie jakieś farfocle nosisz, cały ubiór to zdrada
Jesteś sporo za gruby i sporo za niski
Gdybym nóż miał tobym zabił twojego wizażystę
Powiedzieć beznadzieja – to właściwie jakby cię pochwalić
Pukasz w dno od spodu i chyba musiałbym się napić
Aby móc cię wysłuchać, a i to pod warunkiem
Że byłby to spirytus z niebieskim opatrunkiem
Właściwie to myślę, że karać was należy
Że gust i estetykę niszczycie u młodzieży
Może nie kara śmierci, ale chociaż dożywocie
I decyzje sądu należałoby wieszać na każdym płocie
Właściwie czego się spodziewałeś gdy tutaj WChodziłeś?
Czemu czas nam zabierasz, po co się właściwie urodziłeś?
Patrz mi w oczy, żegnam, twój czas się skończył!
Teraz jakąś pizdeczkę chętnie bym pomęczył, pomęczył...
Eh, ci ludzie to brudne świnie, co napletli, co napletli
Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca...
4. MARIA
Maria marzy o tym aby być
Kim choć trochę innym niż jest dziś
Chce móc nie spać aby spać mógł ktoś
Chce szacunku i respektu dość
Maria marzy aby szlachetną być
Maria nie chce już za życia gnić
Nowe życie jutro rozpocząć ma
Nowe życie, nowy, nowy świat
Maria czasem myśli o duszy swej
Brudnej ale za to nieśmiertelnej
Nie chce brzytwy kiedy tonie się chwytać
Chce z dobrymi ludźmi się spotykać
Maria marzy aby ten jeden raz
Życie swoje móc rozpocząć na czas
Nowe życie jutro rozpocząć ma
Nowe życie, nowy, nowy świat
Maria marzy aby niewinną być
Cały ten brud pragnie z siebie zmyć
Chce przed szkołą chociaż raz mądrą być
Chce w kolorach swoje sny zacząć śnić
Maria marzy o chlebie powszednim
By go dostać od boga, a nie przed nim
Nowe życie jutro rozpocząć ma
Nowe życie, nowy, nowy świat
5. DOWN IN ANOTHER HOLE
(no lyrics available)
6. PANI KATARZYNA
To zaczyna się zawsze tak samo
To zaczyna się jak gdyby nigdy nic
To zaczyna się zawsze tak samo
To zaczyna się tak jak się zaczynało
I zaczynam od nowa, odnowa polska ludowa
O czym marzy dziewczyna gdy dorastać zaczyna
Gdy poważne sprawy napływają zero zabawy???
Gdy już wino pić można, choć rodzina niezamożna
Gdy buzują hormony, się dławią feromony
O czym marzy pan młody, gdy da krok do wody
Kiedy spadnie zasłona, co nie mogła go przekonać
Prócz zdobycia miejsca swego praca ciężką mozolną
I tylko ksiądz, nauczyciele mówią, że nie wolno
Jedni drugich są warci, na łez otarcie widzę
Że już pani patrzy zupełnie otwarcie
Dziś raj na wyciągniecie ręki mam
Dziś eden na piechotę przejdę sam
Teraz wiem co to znaczy być z sobą inaczej,
Dziś raj na wyłączność mam
Powiedz mi kogo ty słuchasz
Kogo uważasz, kogo na piedestał stawiasz
Ten jeden co wczoraj wydawał się mądry
Dzisiaj nie wiele lepszy jawi się od nich
Nikt się nie przyzna w pełni bielizna
Że serce krwawi mu w bliznach
Kto nie otworzy serca nie dostanie widelca, nie!
Po co, na co oraz gdzie, pytam się
Po co, na co oraz gdzie
Nie wiem jak zdobywa się te wszystkie bezeceństwa
Prowadzą mnie do szaleństwa
Kogo ty widzisz, na kogo patrzysz
Ale złego ty wrażenia nie zatrzesz
O czym marzy dziewczyna gdy dorastać zaczyna
Byle szybciej wyjść na dwór ze swojego kina, ze swojego kina
Tak jest skrojony ten świat szalony, że szukać w nim sensu jest czystym nonsensem
Cała Afryka zdycha, syta rzyga Europa oraz Ameryka
Najwięcej na świecie się wydaje na zbrojenia
Trzeba uciekać ze strefy cienia
Cała Afryka ginie w wojnie
Na chacie u nas jednak spokojnie
Tak jest skrojony ten świat szalony
Że nie ma w nim miejsca dla męża i żony
Bajka się ciągle powtarza
Że kto imię pana śmie znieważać
Poniesie karę, ale pani nie słucha mnie wcale
A pani powoduje równo powoduje,
Nie będę sam
Dziś raj na wyciągnięcie ręki mam
Dziś eden na piechotę przejdę sam
Teraz wiem co to znaczy być ze sobą inaczej
Dziś raj na wyłączność mam
Po co, na co oraz gdzie, pytam się
Po co, na co oraz gdzie
Nie kopać leżącego – przykazanie jedenaste
Dla wielu przykazania są zbyt ciasne
Kto śmie uchylić rąbka tajemnicy
Będzie chodził w spódnicy na ulicy
A po co na co oraz gdzie pytam się
Po co, na co oraz gdzie,
Po co, na co oraz gdzie pytam się
Po co, na co oraz gdzie
A pani mnie zamienia namawia do spalenia
Nie??? A może pani nie wie... że to co
Mam dla ciebie nie puszczam sam
Dziś raj na wyciągnięcie ręki mam
Dziś eden na piechotę przejdę sam
Teraz wiem co to znaczy być ze sobą inaczej
Dziś raj na wyłączność mam
A pani na mnie patrzy, to dla mnie wielki zaszczyt i nie wiem sam
Czy mogę się odważyć, czy mogę choć pomarzyć być z panią sam
A pani prowokuje równo rujnuje.. Nie nagram
7. ZIELONE KARTY
Dobry wieczór wszystkim... aa mówi Dariusz... Szurlej,
Jest dzisiaj ee, jest dzisiaj ee dziesiąty czerwca
Tysiąc, tysiąc, dwa tysiące trzy – o czym ja mówię w ogóle
O czym ja mówię w ogóle,o czym ja mówię w ogóle;
Tak – dwa tysiące trzy, o czym ja mówię w ogóle, o czym ja mówię w ogóle,
Dwa tysiące trzy, tak dwa tysiące trzy, czerwiec yyy
Otrzymaliśmy zielone karty, wszystkich kocham,
Zielone karty przyszli, są; dzisiaj wszystkich kocham,
Otrzymaliśmy zielone karty, wszystkich kocham,
Zielone kartki przyszli są; dziesiąty – mojego brata urodziny
Dziesiąty – mojego brata urodziny
Przyszły razem z Basią, nieoczekiwanie w ogóle mm,
Kiedy wróciłem z pracy zobaczyłem Barbarę
Idącą, stąpającą; idącą, stąpającą
-’basiu gdzie idziesz??’Yy,
-’basiu gdzie idziesz??’Yy,
-’basiu gdzie idziesz??’Yy,
-’basiu gdzie idziesz??’Yy,
Otrzymaliśmy zielone karty, wszystkich kocham,
Zielone kartki przyszli, są; wszystkich kocham,
Otrzymaliśmy zielone karty, wszystkich kocham,
Zielone kartki przyszli są,
Myślałem że może przyszła się ze mną przywitać,
Na takie wspaniałe przedpołudnie, słoneczne,
A ona...tez przyszła się ze mną przywitać,
Przywitała się, a później powiedziała
Ee -’Dariuszu idę na pocztę’ a ja mówię
-’basiu pozwól że pójdę z tobą’,
I po porostu udałem się z nią na pocztę,
Basia wyciągnęła całą pocztę i już wiedziała co jest, co,
I dopiero po dwunastu krokach opowiedziała, mówi:
-’wiesz widziałam tego listonosza jak wkładał tam dużo białych kopert,
-mówi-to na pewno to’,
I ja też tak dzisiaj w sumie miałem jakiś taki dzień,
Piękny dzień, piękny dzień, piękny dzień yy,
Piękna atmosfera, i do tego zmierzam,
Y piękny moment, piękny dzień, piękna atmosfera,
W ogóle strasznie się cieszę,
Wszystkich kocham którzy będą oglądać tą taśmę,
E może wcześniej, może później
Zielone kartki przyszli, są;
Wszystkich kocham którzy będą oglądać tą taśmę,
Otrzymaliśmy zielone karty,
Wszystkich kocham którzy będą oglądać tą taśmę,
Zielone kartki przyszli, są;
Otrzymaliśmy zielone karty wszystkich kocham,
Zielone kartki przyszli, są;
Chciałem wam tylko tyle powiedzieć że się strasznie cieszę
W ogóle że to wszystko jest już za nami,
Tylko jedenaście lat, dziewięć miesięcy sesnaście dni,
Y pseciez cłowiek wszystko wytrzyma,
Człowiek wszystko wytrzyma,
Się strasznie cieszę w ogóle, że to wszystko już jest za nami no,
Tylko jedenaście lat, dziewięć miesięcy i sesnaście dni,
Y psecez cos...człowiek wszystko wytrzyma
Tam ta ram, tam tam ta ta, no i słuchamy manu chao dzisiaj
Cały dzień, cieszymy się, tańczymy, byliśmy z basią już na obiedzie...
8. ANARCHIA W WC
Jestem anarchistą, jestem anarchistą
Znowu nie spuszczę wody!
Wodociąg się zatka i będzie anarchia
Papier zerwę, wrzucę w szalet
Rurę zerwę, miskę wyrwę
Kupą o ścianę rzucę!
Anarchia! Anarchia w WC!
Bo ja jestem anarchią!
Anarchią w WC jestem!
Terror w WC, anarchia w WC!
Nikt mnie nie złapie, bo ja jestem anarchią w WC!
Anarchią w WC!
Wielu woźnych złapać mnie chciało
Ja się nie dałem i nie poddałem
To robiłem tylko ja!
Bo we mnie jest anarchia!
Anarchia w WC! Anarchia w WC!
Bo ja jestem anarchią!
Anarchią w WC jestem!
Terror w WC, anarchia w WC!
Nikt mnie nie złapie, bo ja jestem anarchią w WC!
Anarchią w WC!
Jestem anarchistą, jestem anarchistą
Znowu nie spuszczę wody!
Wodociąg się zatka i będzie anarchia
Papier zerwę, wrzucę w szalet
Rurę zerwę, miskę wyrwę
Kupą o ścianę rzucę!
Bo ja jestem anarchią!
Anarchią w WC jestem!
Terror w WC, anarchia w WC!
Nikt mnie nie złapie, bo ja jestem anarchią w WC!
Anarchią w WC!
Wielu woźnych złapać mnie chciało
Ja się nie dałem i nie poddałem
To robiłem tylko ja!
Bo we mnie jest anarchia!
Anarchia w WC!
9. CZEGO ZECHCESZ SYNU, GDY WSZYSTKIEGO MASZ JUŻ W BRÓD?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Wielki trud to czekać, synu, cały czas na cud
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Wielki trud to czekać, synu, cały czas na cud
Prędzej wieloryb jaki przez ucho igielne
Przetoczy swe ciało z niemałym wysiłkiem
Niż ujrzysz tak prawdę za którą kołaczesz
Oślepniesz wypatrując raczej
Prędzej osioł zaskarbi zaufanie twoje
I będzie zasiadał przy jednym stole
Z tobą, niż ujrzysz wyczekiwanego
Przez lata te całe ducha objawionego
O co prosisz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
O co prosisz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
O co prosisz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Wielki trud to czekać, synu, cały czas na cud
Czemu prosisz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czemu prosisz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czemu prosisz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Wielki trud to czekać, synu, cały czas na cud
Tęcza to jest znak porozumienia pańskiego
Z człowiekiem śmiertelnym, historia Noego
Zatopił lud pan cały w rozgniewaniu swoim
A coś gorszego się kroi
Tak, prędzej wieloryb jaki przez ucho igielne
Przetoczy swe ciało z niemałym wysiłkiem
Niż ujrzysz tak prawdę za którą kołaczesz
Oślepniesz wypatrując raczej
Nie, nie, nie!
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?
Wielki trud to czekać, synu, cały czas na cud
Czemu w twoim pałacu tak pełno żołnierzy?
Czy złoto i srebro do grobu zabierzesz?
Kto wiedzy jest głodny, kto pyta o wiarę
A wiarę od wiedzy oddziela mur stary
Na szklanym parkiecie twe łoże złożono
Bo żywot jest krótki jak bicza trzask
Zamkniesz swe oczy gdy wstanie brzask
Powrócisz na łono z cierniową koroną
Czego zechcesz synu gdy wszystkiego masz już w bród?...
10. NASZA KOMPANIA
Nasza kompania
Bój zacięty toczy
I krew serdeczną wylewa z żył
Nasza kompania
To ludzie czynu
Gdy myślę o tobie, myślę o bogu
Nasza kompania
Zacięty bój toczy
Nie oddać żywota, nie zaprzeczy
Nasza kompania
Zabija uczciwie
W walce sprawiedliwej
Nasza kompania
Nie bierze jeńców
Nie jesteśmy bandą szaleńców
Nasza kompania
Nie patrzy do tyłu
Jeśli umiesz, to się boże zmiłuj!
Nasza kompania
Jest prawdziwie godna
Gdy trzeba – surowa, gdy trzeba – łagodna
Nasza kompania
Jest najlepsza na globie
Gdy myślę o panu, myślę o tobie
Nasza kompania
Każdy przyzna
Wojna to honor, bóg i ojczyzna
Nasza kompania
Od wieków wiek
Kurwa na tronie boi się przyznać
Nasza kompania
Wycofa się
Nie myślała, że Rosja taka bez kresu jest
Nasza kompania
Teraz ona się boi
Panie boże się... panie boże...
Zmiłuj
Nasza kompania
Bój zacięty toczy
I krew serdeczną wylewa z żył
Nasza kompania
Jest najlepsza na globie
Gdy myślę o panu, myślę o tobie
Nasza kompania
Nie bierze jeńców
Nie jesteśmy bandą szaleńców
Nasza kompania
Zabija uczciwie
W walce jedynej sprawiedliwej
11. SFIZOHREMJA
Widziałem was już raz
Sfizohremja otacza was
A czas ucieka szybko
Rozumiecie się bez słów, aha
Widziałem waszą pozę
Atmosferę czarnych ścian, aha, aha
Siedzicie i myślicie
Jak absolut w łapy brać, o tak, o tak
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Widziałem podręczniki
Gdzie jest czarno na białym
Że jesteście pojebani
Wyraźnie napisano, o tak, o tak
Widziałem wasze listy
Nie pisane do rodziny, aha
Siedzicie i dumacie
Jak absolut w łapy brać, o tak, o tak
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizofrenia, sfizofrenia!
Sfizofrenia, sfizofrenia, sfizofrenia, sfizofrenia!
Widziałem palce wasze
Zabarwione od jarania, o tak, o tak
Choroba was tuczy
Czas was rzadko pogania, o tak, o tak, o tak
Widziałem kurwy wasze
Narodzone bezkarnie, aha
Wszyscy marnie skończycie
Rozumiecie się bez słów, o tak, o tak
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
Sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja, sfizohremja!
12. DZISIAJ PRZYJEŻDŻA KRYSIA
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Jutro sobota, kończę robotę,
Którą dostałem, jakoś tako się udało
Kończę harmonogram, zamykam biurko
Mojej tyry opuszczam podwórko
Banchów niedaleko to taksówki nie biorę
Mam nadzieje, że ja będę w porę
Pociąg z poznania szyny pochłania
Ja już się cieszę na to co się stanie, stanie
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Krysia ma takie fajne pomysły, że ja pierdykam
Takich by nie wymyślił martin scorsese czy emir kusturica
Ale jest cool, że przyjedzie Krysia
Pociąg z poznania cały peron zasłania
Krysia w wagonie z miejscami do leżenia
Ja tylko po to tyram w obcej ziemi
Bo wiem, że w piątek wszystko się zmieni
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Krysia...
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Krysia ma w torbie takie narzędzia
Że tracę rozum kiedy ona po nie sięga
Cała przyjemność po mojej stronie
Kiedy narzędzia Krysia bierze w swoje dłonie
Muzyka z płyty nastrój podnosi
Krysia dwa razy nigdy nie prosi
Zbliża się szybko godzina szósta
Całuje ją w usta, całuje w usta
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
W moim przypadku łut szczęścia miałem
Że Krysie razu pewnego spotkałem
Najpierw nie bardzo jakoś mi pasowała
Ale jak przyszła to już została
By jak najszybciej być w moim domu
Umarł bierzemy zamiast bensbanu???
Przyjdzie niedziela i Krysia wyjedzie
Ale za tydzień znowu przyjedzie
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
Dzisiaj przyjeżdża Krysia
CD 2
1. KRYZYS ENERGETYCZNY
Atomowej energii autorytet, nowe metody technologiczne
Uczeni pluton produkują, z lekka niedobrze się czują, hej
Kontroler globalny obserwuje mnie, pełna konserwacja i żyć daje się
Pełna konserwacja i żyć daje się, kontroler globalny obserwuje mnie
Trujące gazy idą wprost do chmur
Aby się udusić nie potrzebny sznur
Gorące powietrze nad miasto wraca
Co się nie opłaca, co się opłaca
Sowy dzielnicowy to ze dusi się
Zemglały na amen już ranne dwie
Z igeł członek przekonuje mnie,
Zjechać do domu nie jest całkiem źle
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cala struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cala struktura
Matki i ojce niepokoją się, temperatura podnosi się
Centralny stewnik wszystko o mnie wie
Wie kiedy się budzę, wie kiedy śpię, tek..
Matki i ojce niepokoją się, temperatura podnosi się
Centralny stewnik wszystko o mnie wie
Wie kiedy się budzę, wie kiedy śpię
Jeśli gorąca mgła będzie się podnosić
Boga jeno pozostanie zmiłowania prosić
Temperatura podnosi się, a paliwo wszystko wie
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cala struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cala struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cala struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cala struktura
Ludzie skąpani w traumatycznej grozie
W końcu oddadzą po to takoż i mrozie
Ugotowani będą w centralnej grzejni
Nie ma przedstawienia, nie ma widowni
Atomowej energii autorytet, nowe metody technologiczne
Uczeni nukleona generują gnój, generują mednes, mednes, mednes???
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cła struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cała struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cała struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cała struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cała struktura
Energetyka, temperatura, mieszkań ogrzanych cała struktura
Kontroler globalny obserwuje mnie, pełna konserwacja i żyć daje się
Zgromadzenie walne decyduje, gdzie ciepło wyśle a zimno gdzie pozostanie
Trujące gazy idą wprost do chmur, aby się udusić nie potrzebny sznur
2. GEORGE W. BUSH KOCHA POLSKĘ
Zaprawdę powiadam on kocha Polskę
Tak jak się kocha małą, ciepłą maskotkę
Kocha George w. Bush Polskę czasami
Gdy o niej se przypomni pomiędzy modlitwami
Do boga amerykańskiego, w tym go utwierdza
Lokaj trzeciej kategorii z krakowskiego przedmieścia
Powiadam wam George W. Bush kocha nad życie
Polskę, ten lokaj się wypina znakomicie
George w. Bush do końca się tak nie orientuje
Czy to pies, czy chuj, czy kraj, on porównuje
To co widział na tym łez padole, tylko do teksasu
Teksas wielki, nie będzie woził do drzewa lasu
Zwłaszcza odkąd w barze zobaczył Jezusa
Wtedy przestać pić musiał, przestać pić musiał
I już prawie nie pamięta tamtych stanów ducha
Tutejszy lokaj zawodowo w dupę da się ruchać
Tu, tam gapi się w około, tu tam bam bam bam
Patrzę i widzę, patrzę i widzę
Jaki podobny do, jaki podobny do
A to jest ewenement z niedalekiej oddali
Lokaj ten ma na pęczki własnych lokai
George W. Bush kocha Polskę
Co to jest takiego?
Chyba coś małego, brzydkiego i głupiego
Tylko kręci go ich lokaj czasem niezwykle jest wierny
Takoż pies i jego czterej jebani pancerni
George W. Bush kocha Polskę, każdy o tym wie
Że po heroinie dobrze czuje się
Czemu to właśnie tu, czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie nam, właśnie nam
Czemu to właśnie z nas
Czemu tracicie cenny czas
A to jest ewenement z niedalekiej oddali
Lokaj ten ma na pęczki swoich własnych lokai
George W. Bush kocha Polskę
Co to jest takiego?
Chyba coś małego, brzydkiego i głupiego
Tylko kręci go ich lokaj czasem jest niezwykle wierny
Takoż pies i jego czterej jebani pancerni
George w. Bush kocha Polskę, każdy o tym wie
Że po objawieniu dobrze czuje się
Czemu to właśnie tu, czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie nam
Czemu to właśnie z nas
Czemu tracicie cenny czas
Tu tam gapi się w około
Tu tam bam bam bam
Patrzę i widzę, patrzę i widzę
Jaki on podobny do, jaki on podobny do
Ojca swego, ojca swego, ojca swego
Teksas to największe państwo na świecie
Drugiego takiego nie znajdziecie
Wykonuje się najwięcej wyroków śmierci
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ
Teksas to największe państwo na świecie
Drugiego takiego nie znajdziecie
Wykonuje się najwięcej wyroków śmierci
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ
Do końca się tak nie orientuje,
Czy to pies, czy chuj, kraj on porównuje
To co widział na tym łez padole, tylko do teksasu
Teksas wielki, nie będzie wodził???
Zaprawdę powiadam wam on kocha Polskę
Choć nie wie gdzie to jest, ale dowie się wkrótce
Na pewno kraina ta jest mniejsza od Teksasu
Teksas wielki jest, nie będzie woził do drzewa lasów
W teksasie George W. Spotkał Jezusa
Przestać pić musiał, przestać pić musiał,
Zaprawdę powiadam wam on kocha cały świat
Ale świata co go kocha on nie jest tego wart
Jeszcze, jeszcze
Zaprawdę powiadam wam on kocha bardzo Polskę
Tak jak się kocha taką małą maskotkę
Kocha George W. Bush Polskę czasami
Gdy o niej se przypomni pomiędzy modlitwami
Do boga amerykańskiego, w tym go utwierdza
Condoleezza rais ona nie ma faceta
George W. Bush kocha Polskę każdy o tym wie
W Grecji mieszkają grecjanie, się wie
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie nam
Czemu to właśnie z nas
Czemu tracicie cenny czas
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie nam
Czemu to właśnie z nas
Czemu tracicie cenny czas
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie nam
Czemu to właśnie tuu
Czemu to właśnie nam
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie nam
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie tu
Czemu to właśnie tu
Jego matka mieszka w teksasie
On odwiedza ją gdy ona tego chce
Ja zazdroszczę jej bo też tak bym chciał
Piszę więc, krótki list tych parę słów
Jerzy przyjedź proszę cię na rodeo zabierz mnie
Na rodeo zabierz mnie
Jerzy przyjedź proszę cię na rodeo zabierz mnie
Na rodeo zabierz mnie
3. TORTURY
Oto on, oto on co najechał mi dom
Donosił na gestapo i brał kasę za to
Brał pieniądze od Niemców gdy ja się ukrywałem
Przez wiele miesięcy nawet spotkałem
Ludzi też dobrych, co robić miałem
By dać się złapać, się nie po to ukrywałem
Bo złapanie mnie to dla nich śmierć
Wasz, albo mój boże do mnie leć
Tortury, tortury, tortury, niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, niech no podejdzie tutaj który
Oto on, oto on gdy już wszystkich zabili
On przeżył okupacje w ostatniej chwili
Uciekł z warszawy przed pierwszym sierpnia
Doczekał wyzwolenia choć to armia radziecka
Nie Andersa wojacy, to sowieci jebani
Tratują nasza matkę swoimi buciorami
Wydał każdego, mnie tez nie ma
On siedzi zły i zmienia temat
Tortury, tortury, tortury, niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, no niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, no niech no podejdzie tutaj który
Oto ty, oto ty, w tym domu swoim
Nic obce ci nie jest, niczego się nie boisz
Wojna jak wojna, syf! Był taki czas ja żem znikł!
Umarlak ten ofiara taka twoja
Na taki przykład nikogo się nie boisz
Choćby niedźwiedź to dostoisz, stój!
Jeśli stoisz to się pewno nie boisz
Tortury, tortury, tortury, hahahaha niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, nie nie nie niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, nie nie nie nie nie niech no podejdzie tutaj który
Tortury, tortury, tortury, niech no podejdzie tutaj który
Oto ja, oto ja, Kazimierz Staszewski
Nie żaden Kazik, Deyna był wielki
Deyna Kazimierz – nie rusz go bo zginiesz
A legii Prometeusz, to Nowak Tadeusz
Pozdrowienia od Kazika co łazi po śmietnikach
Wszyscy mieszkamy w kawalerkach
Spodnie na szelkach, szyk!
Nikt nie pamięta, josele znikł!
Tortury, tortury, tortury
Tortury, tortury, tortury
Niech no podejdzie tutaj który!
Oto on, oto on co najechał mi dom
Pracował dla gestapo i brał pensje za to
Brał kasę od SS, jebał go pies
Uciec bym chciał gdzieś na świata kres
Ale przeżył wojnę, w miarę spokojnie
Mieszka w warszawie, nie niepokojony prawie
Komuny nienawidzi, żydami się brzydzi
Zabili Jezusa, roznoszą tyfusa
Zadaje szyk, ja żem znikł
I to zgodnie z prawem
Wyrywane paznokcie, spalone łokcie
Do chuja bród, czekam na cud!
Cud nie nadchodzi, Chrystus się rodzi nas oswobodzi
Z prochu powstałem i w proch się obrócę
A mój cały świat znikł a ten zadaje szyk
Josele znikł, josele znikł, josele znikł, josele znikł
Josele znikł, josele znikł, josele znikł, josele znikł
Josele znikł, joseleeee
Tortury, tortury, tortury
A swoją drogą panie tego, to cóż może być w tym złego, że się raz, czy drugi oddaje
Przysługi okupantowi osobie jakiegoś zupełnie przyzwoitego niemieckiego, który
Wcale się tym nie bawił i źle mu było, no to mu się pomogło, no tam, kurwa jego mać,
Ale powiem panu ze tak miedzy bogiem a prawda to czasem przez te rzeczy co się tam w
Okupacji nawywijało to, nie mogę spać.
4. CHOPIE, NIE SZALEJ!
Lato minęło dni coraz krótsze
Jeśli się uprzeć, można by z łóżka nie wstawać
Tylko jesiennej depresji rozkoszy się oddawać
Ranki przechodzą w wieczory, szarość panuje
Niezależnie od pory i rządy dzieli swoje sprawy młotem
Widok przez okno, a na dworze deszcz i wszystko kompletnie zamokło
Nie wyobrażałeś sobie, że może być tak, aż tak bardzo źle
A nie mówiłem ci tego, żeby uważać z tym kolego mój
Wahadło gdy się wychyli wraca w drugą stronę tak samo rozpędzone
Trzeba pamiętać, że droga daleka cię czeka
Tak samo daleka jak droga przeciwna
Stąd z tą różnicą, że w stronę tym razem przeciwną
Taram da dał dał, taram da dał dał, bigabom
A nie mówiłem, a nie mówiłem, wszyscy powtarzali
Chopie nie szalej, chopie nie szalej
Program dla śmierci, aspiryna śmierci, godzilla broni gdy leżysz w agonii
Która niestety się śmiercią nie może skończyć
Kiełbasa, której nie skonsumowałeś cztery tygodnie temu
Przeszła wszystkie etapy, umarła klasa, umarła klasa, nie ma problemu
Nie irytuje bród, nie irytuje smród Wcale
Wysiłek potworny, wielki znów tego ducha wypuściłeś ze swojej butelki
A powiadają, że trzeba się z biedy wygrzebać, ale czasu to jest za mało
Za mało na życie, za mało na śmierć i na życie
A nie mówiłem, a nie mówiłem panie Janie kochany
Niech pan na zdrowie uważa jak rany
Mówiłem tobie nie szalej, w chorobie bądź czujny jak pies potrójny
Kiedy objawy zauważasz prędko ty wołaj lekarza kolego
A jednak coś się dwa razy zdarza, ta faza za faza
Cyklicznie każdego roku powtarza się niczym film, w kółko od nowa puszczamy
Duszy twej rany wyleczyć jedynie laska pana naszego może
Co na pstrym koniu jeździ, do nosa kreska, do żyły igła, cześć Tereska!
Wjebie cię w pył po kolana a może po ramiona
Od rana do wieczora modlisz się o łaskę z nieba i o zdrowie dookoła
A ja, a nie mówiłem, a nie mówiłem wszyscy powtarzali
Chopie nie szalej, chopie nie szalej
Genotyp, który dostałeś w spadku to poważna sprawa bratku
To nie w kij pierdział, to nie w kij dmuchał
A ten podarek jest w stanie uczynić spustoszenie, co się zowie jak się zowie
Ratuj się kto może, ratuj się póki czas i uchodź jak najdalej w las
Nie było nas, był las, nas nie będzie, co to będzie, co to będzie
A nie mówiłem, a nie mówiłem, panie Janie kochany
Oto kamyk z jeleniej góry specjalnie dla pana
Życzę ci wszystkiego najlepszego, zdrowia szczęścia i pomyślności
Bo zdrowie jest najważniejsze, a reszta to sama się zorganizuje, kiedy zdrowie
Dopisuje
A nie mówiłem, a nie mówiłem, panie Janie kochany, panie Janie kochany
Chopie nie szalej, a nie mówiłem, a nie mówiłem, wszyscy powtarzali...
5. CZASEM MI SIĘ ZDAJE
Czasem mi się zdaje, że o wszystkim już słyszałem
Ale nie, ale nieeee
Czasem mi się zdaje, że o wszystkim już czytałem
Ale nie, myle sieeee
Człowiek przecież może więcej, może dużo lepiej
Otóż to, nie ma nieeee
Czasem mi się zdaje, że już wszystko zrozumiałem
Ale gdzie, ale gdzieeee
Eeee
Czasem mi się zdaje, że o wszystkim już czytałem
Ale nie, ale nieeee
Czasem mi się zdaje że o wszystkim już słyszałem
Ale nie, nie nie nieeee
Człowiek przecież może więcej, może dużo lepiej
Otóż to, otóż toooo
Czasem mi się zdaje że już, czasem mi się zdaje że już, czasem mi się zdaje
Ale gdzieeee
Bo trzeba rzecz zbadać, musimy se pomagać
Inaczej rozdzieleni pod ciężarem życia padniemy
Nie ma co głupot gadać, musimy se pomagać
Inaczej rozdzieleni przed złem świata klękniemy
Czasem mi się zdaje, że to stało się tak nagle
Ale nie, ale nieeee
Było zanim ja tu byłem, nie zauważyłem
Zdarza sie, zdarza sieeee
Zaraz będzie awantura, awantura która karmi nas
Daje krew!
Czasem mi się zdaje, że to wszystko miesza mi się
Kiedy ja, mogę jeszcze jakoś stać
Klękniemy, aaa klękniemy przed, złem!
Klękniemy, aaa klękniemy przed, złem!
Klękniemy, aaa klękniemy przed
Czasem mi się zdaje, że to wszystko oglądałem
Ale nie, chyba nieeee
Czasem mi się zdaje, ee to wszystko przeczytałem
Jednak nie, nie nie nie nie nie nie nie nie!
Istota rozumna może sporo więcej
Tak o tak, tak o taaaak
Czasem mi się zdaje, że ja jeden oszalałem
Boże mój, daj mi jakiś godny mnie strój i znak
Czasem mi się zdaje, że nie można nic gorszego zrobić już!
Zrobić juuuuż
Już za moment mam się za totalnie naiwnego
Beret włóż! Działaj juuuuż
Człowiek to jest karuzela, że nie spocznie nim nie zdusi go
Bliźniego sweeeego
Czasem mi się zdaje, że o wszystkim już wiedziałem
Ale nie, tylko kto to???
Bo trzeba rzecz zbadać, musimy se pomagać
Inaczej podzieleni pod ciężarem życia padniemy
Nie ma co głupot gadać, musimy se pomagać
Inaczej rozdzieleni przed złem świata, klękniemy!
Bo trzeba rzecz zbadać, musimy se pomagać
Inaczej rozdzieleni pod ciężarem życia padniemy
Nie ma co głupot gadać, musimy se pomagać
Inaczej rozdzieleni przed złem świata, klękniemy!
Aaaa klękniemy przed, złem!
Klękniemy, aaaa klękniemy przed, złem!
Aaaa klękniemy przed, złem!
Klękniemy, aaa klękniemy przed, złem!
6. LILI MARLEEN
Vor der kaserne
Vor dem großen tor
Stand eine laterne
Und steht sie noch davor
So woll’n wir uns da wieder seh’n
Bei der laterne wollen wir steh’n
Wie einst lili marleen.
Unsere beide schatten
Sah’n wie einer aus
Daß wir so lieb uns hatten
Das sah man gleich daraus
Und alle leute soll’n es seh’n
Wenn wir bei der laterne steh’n
Wie einst lili marleen.
Schon rief der posten,
Sie blasen zapfenstreich
Das kann drei tage kosten
Kam’rad, ich komm sogleich
Da sagten wir auf wiedersehen
Wie gerne wollt ich mit dir geh’n
Mit dir lili marleen.
Deine schritte kennt sie,
Deinen zieren gang
Alle abend brennt sie,
Doch mich vergaß sie lang
Und sollte mir ein leids gescheh’n
Wer wird bei der laterne stehen
Mit dir lili marleen?
Aus dem stillen raume,
Aus der erde grund
Hebt mich wie im traume
Dein verliebter mund
Wenn sich die späten nebel drehn
Werd’ ich bei der laterne steh’n
Wie einst lili marleen
7. DZISIEJSZY STYL
Skóra i kości witają gości
Na wybiegu wypełnionym heroiną
Wszyscy uważać, wszyscy stać!
Idzie kolejny milion
Co z nami będzie, co będzie z nami
Co będzie z chłopakami, dziewczynami
Krawiec jest autorytetem
Czy to ja oszalałem, czy ich pojebało
Kto dojdzie poczuje satysfakcje
Ojciec święty, zawsze ma racje
Kto ma racje ten stawia kolacje
Kto nie ma racji wysiada na stacji
A na stacji tej nie bywa czysto
Kto nie jest pedałem, ten jest faszystą
Postępowi drogę blokuje
A ja czuje, że powoli wariuje
Dzisiejsza moda objawia się, dzisiejszy styl pokazuje że
Dzisiejszy styl oszalał był, ubiór zdobi człowieka dziś
Dzisiejsza moda objawia się, dzisiejszy styl pokazuje że
Dzisiejszy styl oszalał był, ubiór zdobi człowieka dziś
Skóra i kości wypełnione heroiną
Kasują za występ super kwadrylion
Główna wiadomość prasowych biur
On uszył nowa suknie dla Demi Moore
Wybłagała postacie brusa chytrusa
Wszędzie się czai pokusa, pokusa
Pokusy nie ruszać, którędy na tron
Cztery dni bełkoczą ze wszystkich stron
I pana tego świata co na głowie stoi
Boga się nie boisz? Nikogo się nie boje
Nikogo się nie boi, nawet samego boga
Przypomni sobie sam, dopiero gdy trwoga
Ale teraz jest cool, jest bardzo dobrze
Byłoby gorzej, gdyby było nie dobrze
Ze wszystkich stron
Zrobił buty, które nosi Sharon Stone
Dzisiejsza moda objawia się, dzisiejszy styl pokazuje że
Dzisiejszy styl oszalał był, ubiór zdobi człowieka dziś
Dzisiejsza moda objawia się, dzisiejszy styl pokazuje że
Dzisiejszy styl oszalał był, ubiór zdobi człowieka dziś
Kto jak się czuje, kto jest chory?
Doktor rentgene też był doktorem
Czy był potworem, czy był majorem?
Wysiadać z pociągu pod specjalnym nadzorem
Bank jest bez uczuć, zostaje w tyle
A zegar nie wybije się jedynie na chwile
Nie maja gdzie mieszkać, nikt im nie pomoże
Bo teraz wszystko idzie na noże
Nowe budki z marmurem kreuje
Za reklamę Michael Jordan skasuje
Więcej niż robotnicy na trzecim świecie
Co but ten szył, nawet tego nie wiecie
Maja Dolararami bogatsi trzy cztery w tym grup odstępczych
Hartują charaktery
A silny charakter jest niczym as kier
Jego garnitur nosi tony blair
Ręka do ręki, rękę myje
Moje usta milczą ale serce wyje
Krawiec kraje materiały jak staje
Ratunku, a mi się wydaje
Za daleko to zaszło
Poważna sprawa ,18 urodziny to nie byle zabawa
Dzisiaj natomiast oświeci nas czas mistrzów
Wielka schiza wisi ciężko w powietrzu
Wielka schiza kto nie jest z nami ten po ośmiu
Należałoby wyjąć to niewielka cena,
By ze sobą dojść do porozumienia
Bo kto nie zrozumie nie będzie dopuszczony
Panie ja błyskawicą porażony
Nowy York, Londyn, Paryż, Zurych, wszyscy kochają pop mjuzik
Dzisiejsza moda objawia się, dzisiejszy styl pokazuje że
Dzisiejszy styl oszalał był, ubiór zdobi człowieka dziś
8. PROCES BANDY GORFRYDA
- panie lemus
- słucham?
- czy należał pan do bandy gorfryda?
- tak
- co pan tam robił?
- wypełniałem rozkazy
- kim był pan?
- szefem sztabu
- kto był pana następcą?
- wuban
- a zastępcą?
- galth
- ilu ludzi zabiłeś?
- trzech albo czterech
- a ilu wszyscy?
- 58 albo 108
- kto najwięcej?
- gorfryd i malmot
- a ty?
- ja na dziewiątym albo ósmym
- a najmniejszy?
- molk
- niech stawi się do nas oskarżony molk
- panie molk
- słucham?
- ilu pan zabił?
- ani jednego, albo jednego
- a dlaczego honlayn się zabił?
- stchórzył albo z rozpaczy
- z rozpaczy? Hahaha mmm cóż go tak zrozpaczyło?
- upadek gorfryda, pan rozumie?
- nie, panie molk
- słucham?
- ile napadów ma pan na swoim koncie?
- trzy
- mało
- za to gorfryd 189 napadów, malmot 171, honlayn 153, wuban 99, shter 83, deinzel
51, galth 49, dawid 39, grom 22, lemus 13, gastman 9 i grom 8, a ja 3!
- panie mister messieur wuban
- słucham?
- kim pan był?
- zastępcą gorfryda, a następcą lemusa
- ilu pan zabił?
- czterdziestu czterech
- w ilu napadach brał pan udział?
- chyba stu, a już wiem w 99
- wie pan co pana czeka?
- tak jest
- co?
- śmierć
- najprawdopodobniej dożywocie
- a nie śmierć?
- wróćmy do tematu, jak pan powiada był pan zastępcą gorfryda
- tak
- nad iloma ludźmi miał pan dowództwo?
- nad sześcioma
- a molk?
- nad sobą
- wysoki sądzie, składam wniosek o przesłuchanie gorfryda
- panie gorfryd
- słucham?
- był pan szefem bandy?
- tak
- po co założył pan tę bandę?
- honlayn gadał i gadał więc założyłem
- kogo pan brał? Proszę po kolei
- wpierw honlayna, potem malmota, za malmotem gdzieś za trzy godziny zgłosił się
Lemus, za rok przyjąłem wubana, potem deinzela, potem galtha, potem shtera, zaraz
Zgłosił się dawid, galtman poszedł od ręki, grom przechodził no to go wziąłem, grom
Był przyjęty z gromem razem, ale w końcu to ledwo ledwo, ledwo, ledwo, przemytnik,
Przemytnik, zgłosił się lemus, za rok przyjąłem wubana, potem dainzela, potem galta,
Potem shtera, zaraz zgłosił się dawid, gastman poszedł od ręki, grom przechodził no
To go wziąłem, grom był przyjęty z gromem razem, ale w końcu molk, ale on to ledwo,
Ledwo przy lufie pistoletu.
- dlaczego?
- no bo...
- co? No proszę, śmiało!
- bo molk miał porachunki z gastmanem, gastman chciał go zabić, kiedyś poszedł do
Molka, rzucił się na niego, ja wszedłem, zobaczyłem bijących się, gastman pobiegł
Wzdłuż, molk krzyknął, wziąłem młotek i buch w głowę młotkiem galtmana
- czy tak było?
- tak
- dlaczego pan chciał zabić molka?
- bo ukradł mi tysiąc dolarów 1500
9. PARALIŻ!
Wodzu prowadź nas na Kowno
Wodzu prowadź nas na riddim ski dim
Niech wszyscy potrzebne rzeczy wezmą
Niech nie zabraknie karabinów, oraz lin
Morze niech że się rozstąpi
Niech poprowadzi nas ktoś wreszcie już
Albo Mojżesz, albo Aaron, albo inny bóg
Wodzu prowadź nas do celu już
Paraliż, paraliż ja pierdole
Niemoc narodowa w domu i w szkole
Klęska za klęską, czekanie na cud
A na co dzień agrecha, smród i bród
Wodzu prowadź nas na dupy
Jaki świat jest zepsuty gdy wkoło taki upal
34 stopnie w cieniu
Już lepiej było siedzieć w podziemiu
Zaraz będzie powiadam ci dym
Zaraz będzie riddim ski dim
Agrecha jak krecha, cały drze
Za moment pobijemy się
Goście jadą, jadą goście
Chleb i sól natychmiast mi tu przynoście
Mimo, że jest total pokażemy że
Polak potrafi kiedy tylko chce
Mama, mama chcemy mamy
Ciebie nic a nic nie kochamy
Zaraz będzie powiadam ci dym
Riddim ski dim, riddim ski dim
Paraliż, paraliż ja pierdole
Niemoc narodowa w domu i w szkole
Klęska za klęską, czekanie na cud
A na co dzień agrecha, smród i bród
Wyobraźni obrót, w mediolanie cud
Czemu u nas nie ma cudów w mediolanie
Keson, co za keson ja nie mogę nic zrobić, ja zdycham
Zatrucie prawie sto, każdego powaliło
Czujesz już go wykończył
Lecz to dopiero się zaczyna
To dopiero początek, to dopiero początek
Paraliż, paraliż ja pierdole
Niemoc narodowa w domu i w szkole
Klęska za klęską, czekanie na cud
A na co dzień agrecha, smród i bród
Każdy kto może śpi na dworze
Panie boże ale on spać nie może
Wodzu byle gdzie,
Ale żebyśmy teraz czuli, że mamy cię
Paraliż, paraliż ja pierdole
Niemoc narodowa w domu i w szkole
Klęska za klęską, czekanie na cud
A na co dzień agrecha, smród i bród
W imię ojca i syna, Ameryka, Hollywood, NBA, Metallica
Policjanci, strażacy, pasza na tacy
Bóg ojciec, syn dolar, duch nadęty
Paraliż, paraliż ja pierdole
Niemoc narodowa w domu i w szkole
Klęska za klęską, czekanie na cud
A na co dzień agrecha, smród i bród
Święta, święta i po święta, mama nasza musi być nietknięta
Czysta jak kryształ, czysta jak lud, prowadź nas do edenu wrót
10. NA LEWO MOST, NA PRAWO MOST
Wojtek to jest gość, w stołecznym ratuszu
Przeżył wszystkie ekipy, od pisu do sojuszu
On kurwa swoje wie, nie rzuca się w oczy
Nikomu nie podpada, chytry może się zamoczyć
Chytry dwa razy traci, z prezydentem warszawy
Każdym był po imieniu z niejednym pił kawę
Nigdy nie był komunista, nie działał w podziemiu
Kwaśniewskiego zna z hybryd gdy był ministrem sportu
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
A dołem jakaś rura brudna płynąć usiłuje
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
Za wszystkie swoje grzechy ja serdecznie żałuje
Staszek poznał też Michnika, pili wódkę okrakiem
Jak plotka głosi współżył z Zygmuntem Wrzodakiem
Intymne miał stosunki z Danutą Waniek
Z burmistrzem Wieteską też wypili parę szklanek
Dobre Wacek ma serce, załatwił był mieszkania całej rodzinie swojej
Uwielbia polowania, a ilu skurwysynów doprowadził do ruiny
Trzymając się przepisów w sposób rygorystyczny
Władek zawsze powtarza, ze na drugi raz zapłacą
Takich trochę szkole, żartuje czasem
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
A dołem jakaś rura brudna płynąć usiłuje
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
Za wszystkie swoje grzechy ja serdecznie żałuje
Marian raz po pijanemu spowodował wypadek
Ile potu kosztowało, by nie wyszło to na wierzch
Bo życie to nie bajka, nie zawsze się udaje
Trzeba wrzucać to w koszty i robić dalej swoje
Kazik zawsze to mówi, chce żeby słuchać tego
Najlepiej urzędnikom było za Piskorskiego
A raz o włos mały by wyleciał był z ratusza
Jakie hece były z tymi cysternami spirytusu
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
A dołem jakaś rura brudna płynąć usiłuje
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
Za wszystkie swoje grzechy ja serdecznie żałuje
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
A dołem jakaś rura brudna płynąć usiłuje
Na lewo lewy most, na prawo lewy most
Za wszystkie swoje grzechy ja serdecznie żałuje
Bum bum bum, lechu to jest don!
Jak skończę się wygłupiać będę taki jak on
Bum bum bum wojtek to jest don!
Jak skończę się wygłupiać będę taki jak on
Bum bum bum genek to jest don!
Jak skończę się wygłupiać będę taki jak on
Bum bum bum, bum bum bum taki jak on!
11. POLSKA PŁONIE
Co za syf, co za katastrofa
To kara za grzechy nasze, bóg nas już nie kocha
Teraz bóg kocha Niemców mają więcej pieniędzy
Chociaż wojnę przegrali, a my żyjemy w nędzy
Co za upadek, co za gnój
To kara za winy nasze, na nic nasz znój
Żale nasze daremne, połączeni lamentem
Co za los, wycieraj oczy i nos!
Polska płonie! Polska płonie!
Polska płonie od morza do tatr
A ja stoję na balkonie i patrzę jak polska płonie
Wieje wiatr, wieje ogniowy wiatr!
Polska płonie! Od Bałtyku do Tatr!
Obudzeni za wysoko zaropiałym okiem
Na nic ciężka nasza praca, kradną pracę łajdacy
Co za pech, to za grzechy nasz pech!
Bóg nie kocha nas wcale, ratuj nas generale!
Polska płonie! Polska płonie!
Polska płonie od morza do tatr
A ja stoję na balkonie i patrzę jak polska płonie
Wieje wiatr, wieje ogniowy wiatr...
Polska płonie! Od Bałtyku do Tatr!
Gorące powietrze oddychać nie pozwala
Każdą myśl pali, każdego z nóg zwala
Co za syf, kolejna katastrofa
To kara za pychę naszą, bóg nas już nie kocha!
Polska płonie! Polska płonie!
Polska płonie od morza do tatr
A ja stoję na balkonie i patrzę jak polska płonie
Wieje wiatr, wieje ogniowy wiatr...
A polska płonie! Od Bałtyku do Tatr!
Polska płonie! Polska płonie!
Polska płonie od morza do tatr
A ja stoję na balkonie i patrzę jak polska płonie
Wieje wiatr, wieje ogniowy wiatr...
Polska płonie! Od Bałtyku do Tatr!
Polska płonie! Od Bałtyku do Tatr!
Polska płonie! Od Bałtyku do Tatr!
12. 40 LAT MINĘŁO
Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień
Już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz.
Czterdzieści lat minęło odeszło w cień
I nigdy już nie wróci, rób co chcesz.
A świat w krąg ci roztacza uroki swe i prosi żeby brać.
Na karuzeli życia pokręcisz się
Byleby tylko nie za wcześnie spaść
I chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania
Ciebie na wiele jeszcze stać
Bo tak mówiąc szczerze, w życiu jak w pokerze
Jest zasada: „karta – stół” więc nie wbijaj w głowę
Żeś przeżył połowę, ale że dopiero pół.
Czterdzieści lat minęło to piękny wiek,
Czterdzieści lat i nawet jeden dzień.
Na drugie tyle teraz przygotuj się,
A może i na trzecie, któż to wie?
Bo świat tak ci podsuwa uroki swe, że pełną garścią brać
Na karuzeli życia pokręcisz się
Bylebyś tylko nie za wcześnie spadł.
A gdy cię czas pogania, przodem puszczaj drania
Bo masz czterdzieści nowych, bo masz 40 nowych
Bo masz 40 nowych lat.
Lyrics geaddet von czeski21 - Bearbeite die Lyrics