Włochaty : Bunt I Miłość
歌词
PROLOGUE: NA BARYKADY!!
Bunt, który siedzi w środku
Mówi całą prawdę o nas
To krzyczy nasza zjebana młodość
To woła nasza skradziona przyszłość
Zamiast destrukcji – kreacja
Potrzeba szukania własnych dróg
A w całym tym szaleństwie nie stać nas na wiele
Oprócz słów opamiętania
Zmaganie, panowanie, pieniądze, radość,
Udręki, wzloty, upadki, rozpacz,
Euforia, namiętność, chłód, uprzedzenia, tolerancja.
Odrzuć!
Wyuczoną bezradność
Nawyk posłuszeństwa
Uległość wobec autorytetów
Folgowanie ignorancji
Krzewienie szowinizmu
Nasza rzeczywistość
Zalazła nam za skórę
Znamy ją na wylot
Przecież tkwimy w niej od lat
Świat nie ma sensu
Ty musisz mu go nadać
Kompromisy? Nie za każdą cenę
Walka o siebie do upadłego
Ten świat tak funkcjonuje
Bo jesteśmy nijacy
To jest ten czas i to miejsce
By obudzić się z koszmaru
Jaki stworzyli nam inni
Nim nas dopadną, nim położą nam kres
I kiedy nas już zabraknie – nasz bunt pozostanie
Nim nas dopadną, nim położą nam kres
Masz rozum, więc myśl
Masz ręce, więc działaj
Nie pytaj mnie co robić
Nie pytaj mnie co myśleć
To twoje życie
Zaczynaj – teraz!
1. TO JESZCZE NIE KONIEC
To jeszcze nie koniec
Nie składamy broni
Wola walki wiecznie żywa
Wasza niemoc, nasza siła
Trzepot skrzydeł motyla w Tokio dzisiaj
Jutro wywoła tornado w Argentynie
Dziś twoja myśl
Jutro może odmienić twoje życie
Niespełnieni na tej ziemi
Oddaleni od siebie
Każdy z nas rzucony w świat
W żelaznym uścisku bezmyślnej masy
Kona w rynsztoku miast
Gdzie wczoraj umarł człowiek (x2)
A ja wstaję wcześnie rano
By zdążyć przed nimi
By nie dać się zabić
Wciąż oddycham, wciąż myślę
Samotny krzyk buntu
Protest moich myśli
Które zmienią rzeczywistość
W festiwal dla całej ludzkości
Powiew wolności na barykadzie
Zawsze tutaj, przenigdy wbrew sobie
Tam dojdę, gdzie graniczą geniusz i szaleństwo
Pomylony czy tylko widzę trochę więcej?
Twoje kości nie są ze szkła
Możesz zderzać się z życiem
2. 312 TYS. KM2 GÓWNA
Są ludzie, którzy zawsze najpierw pytają
Ile można zarobić i dlaczego tak mało.
Są ludzie, którzy zawsze najpierw pytają
Ile można stracić i dlaczego tak dużo.
Ten kraj zabija nadzieję
Mówicie o naprawie kraju, który to już raz?
Ale co zrobicie, kiedy nadejdzie wasz czas?
Będziecie kolejnymi specami od reform ustroju
Komisja czystych rąk, od Rywina do Orlenu?
Co zrobicie z tymi, którzy mają was już dość?
Którzy wolą w swoje ręce wziąć swój własny los?
Nie zgadzają się z wami, mają swoje własne zdanie
Mówicie o nowej Polsce, ale tylko dla wybranych
No powiedz, czy demokracji nie ma dzisiaj właśnie?
Świnia by się porzygała w tym politycznym szambie
Prohibicja wolności, nowe oblicza moralności
Ślepa wola większości.
Aria gumowych kul w oczy tych, co nie mają już na chleb
Bezterminowe więzienie dla tych, którzy odważą się myśleć
To miasto mnie zabija
Ten kraj mnie wyniszcza
Ale jestem tutaj
Bo tu są ludzie, których kocham
Wypierzecie mózgi masom, żeby wam służyły
A tych, co kontestują aresztujecie na ulicy
PKP załatwi transport do komór na cyklon-b
A jeśli go zabraknie, gaz z Rosji jeszcze jest
Choć kiełbasa wyborcza pachnie nadzieją
Żadna partia nigdy niczego nie zmieni
Każda rewolucja pożre własne dzieci
Hasłom z kampanii nie można nigdy wierzyć
A my niewolnicy pięści w złości zaciskamy
Przeklinamy taki świat, tylko to nam pozostało
Nie rzucą pał gliniarze, policja nie pójdzie z nami
Nie pomyśli, kto ma rację, boi się stracić pracę
Romantyczni bohaterowie nie nadstawią głowy
Boją się kolegium za rzucanie mołotowów
Na wszystko macie receptę, my mamy cicho siedzieć
To was trzeba uciszyć, bo żyć nam nie dajecie!
Gdyby wybory coś zmieniały, dawno by ich zakazano
Dalej te same ryje, wciąż na wiejskiej żadnej zmiany
Solidarność się przeżyła, wczoraj był SLD
Gdzie są te lepsze czasy? Ludzie... Jest rok dwa tysiące pięć!
3. PRZEMOC NIE JEST ODPOWIEDZIĄ
W biały dzień, w środku dużego miasta
12-letnia dziewczynka została skopana przez kilkunastu swoich rówieśników
Co właściwie oznacza pokojowe społeczeństwo?
Oznacza to, że dosyć masz już bezmyślnej przemocy
Ludzie robią filmy, piszą książki i piosenki
Tworzą w nadziei, że kiedyś na ziemi zapanuje pokój
Ale komu zależy na pokoju
Skoro wojna przynosi ogromne zyski?
Kolejne prawo, kolejna gra, kolejna wojna, kolejny rozejm
Kolejne państwo, kolejny system, kolejne życie, kolejna śmierć
Kolejny dzień, kolejna noc, następny chłopak, następna dziewczyna
Kolejna prawda, kolejny fałsz, kolejny mur, który muszę rozwalić
Kolejna zła noc - dobra nowina zrzucana na Bagdad
Kolejna relacja z centrum miasta, kolejny samobójczy zamach
System pokazuje nam śmierć mówiąc o życiu
Pokazuje nam krew śpiewając o pokoju
Zabija w nas zdolność do radości
Gdybyś tylko był, mógłbyś ochronić mnie
Przed całym światem rzucającym się rano do gardła
Za zasłoną twoich ust znalazłabym schronienie
Dla kolorowych dni, które minęły bezpowrotnie
Może by ożyły jeszcze raz
I wezwali do obrony demokracji
Praw człowieka, wolności, ropy, gazu
O czym już nie wspomnieli
Budując ślepym strachem społeczne poparcie
Marzy im się nowy ład oparty na chaosie
Porządek oparty na złowieszczym ujadaniu
Globalizacja i kultura masowa - faszyzm nowej ery
Dyktat mody, rywalizacja i w nędzy cierpienie
Skomplikowanie tego, co proste
Nieposzanowanie innych, by lansować materialne dobra
Szczytne intencje wsparte bezprawiem
Globalne praw człowieka łamanie
Grabieże i wymyślne zbrodnie
Bezinteresowna pomoc za pieniądze
Nie dajcie się nabrać gdy znów ruszycie przelać krew
Przemoc nie jest odpowiedzią, wojna nie jest rozwiązaniem
4. NIKT NAS NIE PYTAŁ
Nikt nas nie pytał co z nami będzie
Nie prosiliśmy się na ten świat
Nikt nas nie pytał jak świat ma wyglądać
A ponoć żyjemy w obrzydliwych czasach
Krew zdesperowanych
Bez transfuzji strachu
Gotuje się w nas
Wzrok oburzonych
Bez klapek po bokach
Widzi bez mgły na oczach
By nie umrzeć pośród zgiełku miast
W cieniu martwych drzew, w dzień bitwy
Głupota wali naprzód bo chce być widoczna
Idioci i puste butelki robią najwięcej hałasu
Niewolnictwo zaszczepione na drodze tresury
"Komara przecedzają, a wielbłąda połykają"
Gniewu ślepego ustał wiatr
Wciąż biegnę i błądzę,
Krzykiem rozpaczy rozdzieram ciemność.
Rozlana czyjaś krew
Deszcz fragmentów krawężnika
Zerwanie łańcucha z ogniw ślepego strachu
W zatraconym świecie chcę zrobić coś,
Wobec czego nie będzie można przejść obojętnie
By nie umrzeć pośród zgiełku miast
W cieniu martwych drzew, w dzień bitwy
Rząd znaczy chaos, państwo znaczy nieład
Najlepsza władza to ta, której nie ma
Ryba psuje się od głowy
A państwo od góry
Władza znaczy nieład
Najlepsza ta, której nie ma
5. ZIARNO BUNTU
Fortece cynizmu
Budynki finansjery
Indeksy giełdowe
Place defilad zaoramy jak pole
Wysokie biurowce zasiedlą bezdomni
Umarłe idee nie powstaną
System już upadł
W naszej świadomości
Nikogo już nie ma na horyzoncie
Znajdźmy odskocznię od tego, co nas przytłacza
Schronienie przed tym, co nas niszczy
Bo wciąż tkwi w nas nadzieja
Zasiane ziarno buntu rośnie w górę wyzwolenia
Nasz nienamacalny świat, poza ich ofertą
W naszych umysłach, w naszych marzeniach
Poza kontrolą, nie do zniszczenia
Fałszywy obraz życia uważany za normę
Bo jest własnością większości
Przemierzamy setki mil mózgowych zwojów
W poszukiwaniu naszego własnego miejsca
Omijam ich sklepy z tanim zbawieniem
Jestem szczurem, co odmawia udziału w wyścigu
Nie odnajdę swego ja w następnym wcieleniu
Zrobię to tu i teraz
Bo nie mam pewności
Że w nowym życiu zrobię to lepiej
Walcz z tymi,
Których szlaki krzyżują nasze plany
Których celem jest spustoszenie, a cnotą nienawiść
Których myśli są plugawe
Którzy z hipermarketów zrobili kościoły
A z mulitkorporacji świątynie duchowej odnowy
Którzy zbili nam krzyże z ludzkiej arogancji
I przybili nas gwoździami z pieczątek urzędowych
Wolność, która jednym służy, a drugich zniewala
Odłącz się od zdalnego sterowania
Widzę, myślę, słyszę, czuję, krzyczę – bunt!
6. PUNK IS (NOT) DEAD
Punk’s not dead, Punk’s not dead
Punk’s not dead, Punk’s not dead
"Punk’s not dead" bełkot, który nic nie znaczy
Chyba, że zobaczysz, że naprawdę umierasz
W kałuży własnych kolorowych rzygowin
Ujrzysz swoje zmarnowane życie
Tylko szaleńcy są pewni i zdecydowani
Tylko głupcy nie mają wątpliwości
Punk is dead i nie martwi mnie to wcale
Bardziej mnie boli to, że coraz trudniej o człowieka
7. ZŁAMANE OBIETNICE
Złamane obietnice
Nie będziemy milczeć
Kazali nam żyć w ciemnościach
Kazali nam znosić ucisk
Poległo już wielu, co na nią się zdobyło
Ale czy warto było?
Będą nas ścigać po ulicach
Będą czatować na klatkach schodowych
Będą przemierzać miasto czołgami
Wejdą brudnymi butami w nasz świat
Nie zmienimy na siłę poglądów ludzi
Którzy żyjąc w klatce przestali widzieć kraty
Chcemy iść drogą poszukiwań na własną rękę
Więc kogo to obchodzi, że widzimy to inaczej?
Gdy ludzkość dojrzeje
Anarchia przyjdzie sama
Jak sen, obok ciebie i mnie
Nikt nie będzie zastanawiał się
Gdy ludzkość dojrzeje
Anarchia przyjdzie sama
Wstanie wraz z porankiem
Będzie codziennością
8. ZWĄTPIENIE
Wierzę w boga, który nie jest religijny
Wierzę w boga, który nie jest polityczny
Słyszę głos, który mówi ‘otwórz okno na świat
Otwórz się na ludzi, wyjdź ze skorupy"
On nie zbiera na rogu, by rzucił ktoś co łaska
To nie spektakl dla przechodniów - żeby ktoś klaskał
Straszą mnie wiecznym potępieniem
Ale prawdziwe piekło
To źle przeżyte życie
Kto nam powie jak
Oszukać tajemniczą ostateczność?
Kto nam powie jak
Zgubić wszelkie ślady czasu?
Największym dowodem na istnienie boga
Jest to, że tego dowodu nie ma
Nieuchwytny dla logicznych sieci
Nieodgadniony, nienamacalny dla naukowych prawd
To nie złoty cielec ni kultu posąg inny
Przecież jedna twarz to banał dla naiwnych
Wielki wybuch jego tchnieniem
Przez wszechświat przemawia w nas
I nie pytaj o przyczynę
Nie pytaj o przestrzeń, nie pytaj o czas
To jest właśnie bóg, co ma tak wiele twarzy
Nieśmiertelna dusza i ułomne kochanie,
Przyjaźń raz na zawsze i niespełniona miłość.
Cała nadzieja w chaosie zwątpienia
On kocha mnie niezależnie ode mnie
9. MIŁOŚĆ ALBO ZAPOMNIENIE
Szukałem cię, wołałem, siostro
Na szlaku swojego życia
Postawiłem wszystko na jedną kartę
Zaciera się granica
Pada deszcz, wieje wiatr
Czekałem na swoje przeznaczenie
Bo wszystko ma swój czas
Postawiłem wszystko na jedną kartę
Miłość albo zapomnienie
Nie odbieraj nadziei, to wszystko co mam
Ona pozwala przetrwać w tym beznadziejnym miejscu
Nie bacząc na szlam szarej codzienności
Rozlewany na świat przez zawistnych
Serce - choć kiedyś przestanie bić
To w tej chwili bije tylko dla ciebie.
I za każdym uderzeniem pytam siebie
Ile razy można zaczynać wszystko od nowa
Zabójcza mieszanina rozumu i namiętności.
Wszystko zajmie ogień nadziei
Strawi połacie zwątpienia.
Podobno świat dobiega końca
Ilekroć boję się prawdy
Wiem, że jesteś obok mnie
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
Twierdzą, że nie ma miłości szczęśliwej.
Z tą wiarą lżej im będzie
I żyć i umierać...
Moje ludzkie cechy są moim przekleństwem
Szybuj w powietrzu,
Kochaj, ile zechcesz.
A jeśli umierasz, czy nie masz pewności,
Że powstaniesz z martwych?
10. MIŁOŚCI WYSTARCZY, ŻE JEST
Żeby na ziemi się nie udusić
Żeby nie stać się nienawiścią
Żeby nie usłyszeć za późno tego krzyku
Nie umieraj, nie odchodź, jeszcze okażę ci serce
A serce to jeszcze za mało, żeby kochać
Gdy nie umiesz oddać siebie
Jakże masz dostać wszystko
Bez cierpienia się nie dowiesz
Ile kosztuje miłość
Czy ta co odeszła raz jeszcze powróci?"
"Ten strach, że miłość nadciąga jak burza"
Rozrywa serce i przewraca rozum.
"A przecież wszystko jest proste
Kiedy się kocha"
"To wzruszenie kiedy coś podchodzi pod gardło"
Zatyka głos i zasłania oczy.
"Jeśli jest miłość, przestań się martwić"
Ja, głupiec, wciąż wierzę
W miłość bez chęci posiadania
Ja, głupiec, wciąż wierzę
W miłość co przetrwa wszystko.
"Miłości wystarczy, że jest"
11. JESTEŚMY
Czym jest pokój, że tak go pragniemy?
Czym jest miłość, że tak o nią zabiegamy?
Czym jest ziemia, że ją tak chronimy?
Czym jest wolność, że wciąż o niej marzymy?
Czym jest szczęście, że tak za nim gonimy?
Czym jest wiara, że tak jej potrzebujemy?
Czym jest władza, że tak jej nienawidzimy?
Czym jest życie, że tak je podtrzymujemy?
Ktoś powiedział, że nie ma przyszłości
Ktoś szepnął, że jest nadzieja
Ktoś powiedział, że prawda leży po środku
Ktoś wrzasnął, że racja jest po naszej stronie
Ktoś szepnął, że nie ma przyszłości
Ktoś krzyknął, że jest nadzieja
Ktoś wrzasnął, że nic się nie da zrobić
Ktoś powiedział, że wszystko w twoich rękach
Jesteśmy, bo taki jest świat
Jesteśmy, bo taki jest świat
12. PRAWO WYBORU
Wyrzucony z domu
W wielkim gniewie
Rodzice nie potrafią zrozumieć
Jego seksualnych preferencji
Upokorzenie
I pogarda tłumu
Nie masz pojęcia
Jakie to uczucie
Wymachujesz flagą
Mówisz mu, że jest wolny
Potem nazywasz go pedałem
By go poniżyć
On – ma – prawo – (Hej! Hej!) Prawo wyboru
Płeć – nie – ma – płeć nie ma tu nic do rzeczy
Wyklęci przez rodzinę i społeczeństwo
Wytykani palcami
Mój palec jest częścią pięści
Ludzie muszą wreszcie zrozumieć
Że nie można tak po prostu
Zmieniać pod naciskiem swoich uczuć
Mówiąc tamtej nocy „będę szczera”
Miała na myśli każde słowo, które ci powiedziała
Ona – ma – prawo – (Hej! Hej!) Prawo wyboru
Płeć – nie – ma – płeć nie ma tu nic do rzeczy
Zdaje się, że dzisiaj bycie sobą
Wymaga wielkiej odwagi i siły
Gdybyś był choć w połowie człowiekiem jak ludzie, którymi gardzisz
Ten świat byłby lepszym miejscem
Wymachujesz flagą
Mówisz, że są wolni
Potem nazywasz ich homo
By ich poniżyć
Idź i schowaj swoją flagę
Oni są wolni, jestem wolny!
Ja – mam – prawo – (Hej! Hej!) Prawo wyboru
Płeć – nie – ma – płeć nie ma tu nic do rzeczy
13. WYJEBANI Z POLSKI
Wyjebani z polski, no i dobra!
I tak nie lubiliśmy nigdy tam grać
Tylko grzecznych chłopców słuchać chcą na scenie
Pustosłowie ich ideał, chleba, igrzysk i piosenek
Ale chuj im kurwa w dupę, my walimy prosto z mostu
Jak w tym kraju źle się żyje, nawet umrzeć nie tak prosto
Oni knują wielką grabież kosztem biednych mas
Tuczą się harówką mniej szczęśliwych klas
Oni dzierżą władzę i każdego mają w garści
Wszystko kontrolują, wiedzą nawet kiedy zgaśniesz
Prawda o tym świecie jest teraz po ich stronie
Na dowód weźmy Irak, i co na to kurwa powiesz?
Kiedy czujesz psów brygady czające się za płotem
Kiedy widzisz karabiny skierowane w twoją chatę
Rząd pilnuje tej machiny, bo biedacy rządni krwi
Przez bogatych dygnitarzy zabarykadowane drzwi
Boją się, że ludzie mogą poprosić o coś więcej niż to
Gówno im rzucane, gówno im rzucane,
Gówno im rzucane, gówno im rzucane
Gówno nam rzucane, gówno wam rzucane,
Gówno im rzucane, gówno nam rzucane
Obrona? Raczej gwałt, niecne szubrawców zło
A na chuja te zabiegi? O to zapytaj rząd
Nazywają to obroną, w dobrym smaku Hiroszima
Pierdolone rzeki kłamstw, których nikt już nie powstrzyma
"Dla naszego dobra", możesz wierzyć lub nie
Dla czyjego kurwa dobra? Dla naszego? Nie uwierzę!
System zewsząd cię otacza, bo to są zwyczajne dzieje
Świat oparty jest na strachu, abyś czuł, że nie istniejesz
I się kurwa grubo mylą, nie złapali nas w swe kleszcze
Nie mamy bomb ale mamy tę piosenkę
Wyjebani z polski, no i dobra!
I tak nie lubiliśmy nigdy tam grać...
14. NIE MA NAS KIEDY SIĘ NIE BUNTUJEMY
Społeczna obojętność
Jak nieuzasadniona potrzeba naszego istnienia
A gdzie nasze miejsce, jeśli nie tu na ziemi?
Świat, w którym można by wreszcie zamieszkać
Stan bez lęku - bunt absolutny
Skończyć z systemem zbydlęcenia
I prawomocnego idiotyzmu
Dopuścić do głosu ludzką desperację
Umysł błądzi pośród myśli zakazanych
By wytoczyć proces światu
Wartość ma tylko to, co spontaniczne
Bo ludzkie serca zmiażdży
Każdy kodeks, regulamin, szmatławce praw
Zabijcie nas, lecz idea pozostanie
Ból społecznych szram, piętno zniewolonych
Nieludzka codzienność szarpie nas po kawałku
Bunt to zawsze domena wyzwolonych
Już cię nie ma jeżeli złożyłeś broń!
Coś nas jeszcze pcha do przodu.
Czy jesteśmy w stanie naprawić to,
Co zniszczyła ludzkość?
Sami przeżarci nią do szpiku kości
Kiedyś zrodzi się świadomość
Boska idea buntu
W szalonym tańcu powstawania
Zrodzi się nieposłuszeństwo
W obronie resztek człowieczeństwa
Nie ma nas kiedy się nie buntujemy